czwartek, 11 października 2012

oczyszczanie

ciągle sprzątam
non stop
i ciągle chodzę zła, że jest bałagan.
bo Sierściuch napił się wody i przeszedł zadowolonym krokiem rozpryskując pozostałe krople po całej kuchennej drodze
wchodzę do kuchni i skutecznie rozdeptuje jego dzieło.
zmywam podłogi na kolanach z poczuciem, ze będzie lepiej, na dłużej wystarczy...
wystarczy- dopóki słońce nie zajrzy
zamiatam. no cóż, kiedy pasek sam się wprasza
zmywam blaty- ooo mężczyźni zgłodnieli i pozostawili tego swój wyraźny wyraz
rozpalam ogień, by błogo delektować się ciepłem. jak??? kiedy kurz pędzony ruchem ciepłego powietrza osiada na kanapach?
na oknach owady urządziły sobie konkurs- kto więcej razy się odbije.
robię pranie, cierpliwie znoszę jego widok, bo przecież przy kominku lepiej wyschnie i już już widać dno, i  już ma nastąpić błoga pauza, gdy czarodziejski "kosz- zapełnij się" od rana znów woła.
i co jest bardziej stresujące? praca czy dom?
uwielbiam wysprzątany dom, tą ulotną chwilę, gdy mogę podziwiać swoje dzieło. bardzo ulotną.
wtedy odpoczywam
przez chwilę

13 komentarzy:

  1. ja też lubię ten ulotny stan ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chciałoby się rzec- chwilo trwaj!

      Usuń
    2. Ja odpuszczam, nie ma takiej chwili, nie ma to sensu-to wyścigi, w których przegrywam. Dałam sobie spokój, a czas przeznaczam na co innego i tak nigdy nie nastąpi ta upragniona chwila. Boli mnie okrutnie ręka, nawet podnieść nic nie mogę. Sprzątam w granicach swoich możliwości. Mam dosyć Zosi- Samosi.
      Stanowczo wolę pracę w ogrodzie- prznajmniej widać efekty.
      Lepiej wyciergać lub drutować cokolwiek.
      Życie nie polega tylko na sprzątaniu.

      Usuń
    3. pewnie, ze nie jest to sens życia, ale znaczna składowa.

      Usuń
  2. jak ja to dobrze rozumiem :)
    Obserwuje codziennie to samo. Sprzątanie i gotowanie - przeszło u mnie z rangi - codzienna czynność, rzecz do zrobienia - do rangi rytuału, odczarowywania rzeczywistości, która codziennie od nowa zarasta brudem zostawianym przez domowników, nieświadomych całkiem tego, ile pracy codziennie jest wkładanych w to, aby dom JAKKOLWIEK funkcjonował.
    pozdrawiam! mar

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. świadomi-nieświadomi jednakże na pewno zdystansowani

      Usuń
  3. wpis będzie trochę refleksyjny choć temat banalny

    Ja chyba nawet lubiłem sprzątać to pewien rodzaj katharsis okruchy które drażnią oczy stają się tylko wspomnieniem, plama którą mijałem wczoraj znika bezpowrotnie. Oczywiście że za chwilę pojawią się kolejne i kolejne wszak dom żyje, a to nic innego jak ślady tego życia i też trzeba je doceniać.
    Zabieram się zaraz za sprzątanie mojego domu, dzisiaj bez przyjemności, sporo tych śladów życia czeka na mnie. I uwierz mi niektóre z nich są szczególnie drażniące po rozstaniu, którego się nie chciało... Teraz w pustym domu brakuje mi kropli mleka na blacie czy okruszków chleba po śniadaniu. Zdecydowanie bardziej wolałbym mieć co sprzątać... a nie tylko mechanicznie odkurzać i myć podłogi czy wspomniane blaty. Doceń czasami nawet plamy rozciapane przez psa... wiem że głupio to brzmi ale to wszystko składa się na życie, Twoje życie.
    aa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. odwieczna prawda, o której człek co chwilę zapomina- doceńmy co mamy! brud- bo ma kto brudzić, chorobę- bo żyjemy i się leczymy..itd.
      Masz rację- sprzątanie to dla mnie katharsis, i właściwie dzięki moim kochanym bałaganiarzom mogę to przeżywać. własnie usmiechnełam się do psa..bo przytargał ze spaceru 5 żołędzi i demonstracyjnie wypluł je na środku pokoju..
      a tak nawiasem to ze mnie też niezły bałaganiarz- w jednym pokoju naliczyłam 10 bluz! bo zimno było, bo za ciepło było..

      Usuń
  4. A ja nie umiem dobrze sprzątać. Nawet jeśli baaardzo się staram, nigdy jeszcze nie miałam posprzątanego CAŁEGO mieszkania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też nie umiem :) posprzątane to nie znaczy wysprzątane!

      Usuń
  5. mnie dopiero choroba nauczyła nie przejmować się bałaganem... ale było ciężko, bo też uwielbiam porządek i ład - jak mam wysprzątane mieszkanie to dopiero mogę się wyluzować, bałagan jakoś na mnie źle wpływa - teraz najczęściej udaję, że go nie widzę. Scedowałam część obowiązków na me starsze dziecię, bo jednak ręka daje się we znaki, ale porządki w jej wykonaniu są zrobione mało dokładnie... okna zostawiłam mężowi, skutek tego jest taki, że u córki w pokoju gwiazdki ze sztucznego śniegu wysprejowane na Boże Narodzenie ozdabiały okno na tegoroczną Wielkanoc i zniknęły dopiero w sierpniu po setnej prośbie umycia okien...
    ale nic to, biorę głęboki oddech i odwracam wzrok...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niezła z Ciebie treserka... mi to cedowanie kiepsko wychodzi:(

      Usuń
  6. kiedys przeczytalam artykul, w którym stwierdzono, ze porzadek to sztuczny twor,a balagan natomiast to naturalny stan rzeczy.... trudno sie nie zgodzic kiedy np. rzucone skarpetki na podloge nie zwijaja sie same w klebek tudziez nie wedruja same do pralki... (owszem mozna im w tym pomoc:) ale konkluzja artykulu byla taka, zeby sobie pozwalac czasem na ten naturalny stan rzeczy.

    OdpowiedzUsuń