Odpaliłam limuzynę, nacisnęłam gaz i pognałam do krainy marzeń Młodego. Młody oczywista obok mnie. Kraina marzeń to Sąsiednie Miasto tyle że w inną stronę niż Sąsiednie Miasto Młodej. Młodemu marzy się zostać królem szczypioru. Marzy mu się już długo tak długo ze juz brzuchów nie mamy tylko dziury na wylot od wiercenia skutecznego w tym temacie. No bo tak się składa że Sąsiednie Miasta mają to co nasze dzieci do życia potrzebują a Nasze Miasto nie. To nic, że ja je lubię , to nic że tu chcę żyć, to nic że wróciłam tu po latach.. Dzieci uciekaja bo chcą i przez to muszą.
Ale wracając do tematu-pogazowałam, nawet powyprzedzałam. Z niewielkim zdziwieniem stwierdziłam, ze nadal potrafię! Prawie poczułam wiatr we włosach (dach szczelny, włosów brak). Dobrze, że jednak nie sama, bo nie pamiętałam czy skrzyżowanie to było czy sie śniło a pociąg to jechał czy stał...
Młody został przetestowany na okoliczność zbierania szczypioru i okazało się, że mogą być z tego niezłe plony.. i co ja mam z tym zrobić? Oddać Młode dziecko Sasiedniemu Obcemu Miastu?
Nie chcęęęęęęee!
Wystarczy, ze jedno piskle z gniazda wyfrunęło i tak nieco przed czasem no bo do szkoły sie spieszyło i wcześnie zaczęło. Ale to drugie piskle małe jeszcze..metrosiemdziesiątzhaczykiem ale wiosenek naście... Mój Mały synku- mamusi serce rozdarte! Co robic??? To jeszcze nie czas ku temu! Radzcie!
A tu synek na dzisiejszych bojach:
A Młoda ma dziś Swój Dzień... Wielu beztroskich chwil córeczko!
Pisałam już że mam fajne dzieciaki?
PS. Na obiad pierogi z serem. Z Lewiata. I pomidorowa- z lodowki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz