Spałam dziś ile weszło. Jeśli tylko oczy się otworzyły- narzucałam kołdrę i je zaciskałam. Postanowiłam się wyspać. I tym sposobem pociągnęłam do 10.30.
Za oknem szaro, wilgotno no i jak na mnie oczywiście nie za ciepło. Moje ciało toleruje temperatury od 25 w górę. Zarzuciłam lapka na kolana i gadam z kim się da..i nic mi się nie chce i ..dobrze, że sama siedzę, bo jakaś złość wewnątrz mnie siedzi i próbuje się wydostać. Tylko, że nie wiem gdzie ją wypuścić. Gryzę! Czemu? Nie wiem! Widocznie to faza gryzienia. Oby minęła do 16ej.
Co na obiad? Nie mam pomysłu! Moje opadnięte pochemijne IQ nawet obiadów ostatnio nie może opanować. Może podrzuci ktoś fajne pomysły? Tylko takie ludzkie...co by się nie narobić ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz