poniedziałek, 9 lipca 2012

25 grudzień 2011 Boże Narodzenia


Jeszcze przed świętami wybrałam się z bratową do kina. Na komedię... Listy do M. Efekt taki, że obie zamiast się śmiać to płakałyśmy jak bobry. To chyba nie była komedia...
Ja nakręcona "wynikowo", córka chyba nakręcona Listami do M obie zaśpiewałyśmy jednym głosem, że ŻĄDAMY ŻYWEJ CHOINKI!. Od wielu lat była ta sama..równiutka, sztuczniutka. Małżonek dzielnie spełniał wszystkie moje zachcianki, więc choinka stanęła prześliczna. Jodła. Aż zapierała dech. Wystroiłyśmy ją na złoto
I było jak być miało. Prawie. Przy życzeniach się rozkleiłam i pojawiły się pytania.. Ale co tam! Ważne że najbliżsi byli ze mną. Prezenty, biegające dzieci, merdający piesek, moje parwie dorosłe pociechy, mój dzielny mąż.

Nazajutrz
Mąż zrobił świąteczne śniadanie. To prawie jak gotować truciznę.. Bo po śniadaniu powiedzieliśmy dzieciom. Były dzielne. Bardzo dzielne. Dojrzalsze niż ja. I takie kochane.. bo przecież BĘDZIE DOBRZE!
Czas poinformować innych.

1 komentarz:

  1. i pomyśleć, że jestem tu pierwsza, przed wszystkim Fariatkami :PPP
    i to 3 lata później, a najwcześniej :)

    i żyła długo i szczęśliwie !

    ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń