W chorobie wszyscy się nad tobą roztrząsają. Martwią, troszczą i pytają. Wydaje się to reakcją naturalną...
Tymczasem.
Zawsze każdemu powtarzam: rodzina ma gorzej! Nie pytaj się o mnie!
Cichy bohater drugiego planu...
Są uśmiechnięci, cierpliwi, gotowi na każde jęknięcie. Ponadto wykonują swoje codzienne obowiązki. I moje..
i pracują.
i się uczą.
To chyba naturalne w normalnej rodzinie. Nie jest bohaterem ten co się leczy i walczy o życie, nie jest bohaterem ten, kto kochanej osobie pomaga w trudzie.
Jest człowiekiem
Tak po prostu...
Tak wielu jest bohaterów drugiego planu, co nie obnoszą się ze swym naturalnym odruchem bycia człowiekiem.
Po prostu są.
Są prawdziwi, naturalni.
"Zwykły bohater"
bez fanfar.
właśnie, bez fanfar.
OdpowiedzUsuńfajny wpis.
;)
Usuńmasz rację:)
Usuńto co normalne zaczyna być gloryfikowane
świat chyba stanął na głowie :/
Święte słowa, dobre, mądre :-)
OdpowiedzUsuńMądrość w Twym poście :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam
pewnie masz racje.. patrzę na jednego pana który zajął się żoną zamiast sobą - po prostu... tak z pewnością bohater drugiego planu.. fajnie ze widzisz dostrzegasz doceniasz rodzinę, najbliższych, fajnie ze jest kogo docenić. pozdrawim goraco eczk
OdpowiedzUsuńbywa. szkoda że nie zawsze jest ten cichu bohater. tylko pozazdrościć.
OdpowiedzUsuńA ja ci powiem Ostre, że i Ty jesteś bohaterką. Nie w tym, że walczysz o zdrowie i życie. Ale w tym, że pozwalasz najbliższym żyć "normalnie". Nie jojczysz bez powodu, nie użalasz się nad sobą.
OdpowiedzUsuńO
zgadzam się w 100 % i dodam jeszcze że ja bym na pewno tak nie potrafiła, więc tym bardziej podziwiam. Oprócz tego, że podziwiam za inne rzeczy ale to już wiesz. Buziaki wielkie :*
Usuńbez fanfar proszę...
Usuńbo najczęściej biją króle, bo najgęściej giną chłopy.. oj tak mnie tchneło
taki post nie obędzie się bez fanfar. Trafiony w punkt bardzo ważny temat. Kochana, fanfary i owacje na stojąco!
Usuńten temat "normalnosci" w rodzinie w chorobie to dla mnie chyba najwazniejszy temat okolochorobowy.
Usuńja też lubię temat normalności w chorobie, nie tylko nowotworowej, piontka :>
Usuńoczywiscie ze nie tylko nowotworowej:))
Usuńmiszczyni!!!
OdpowiedzUsuńszacun za post!
normalnie Ciem kocham:DDD
to som nas dwie :))
Usuńczy nas som
Usuńno a co na to Lucha?
Usuńona tesz ciem kocha :P
Usuńlucha kce mię wieszać
Usuńtego się obawiałam...
Usuńto som nas cztery, a jak Lucha tesz kocha, to pienć, ale jak powiesi Gagę to cztery...
Usuńskomplikowane to wszystko
jeszcze ja jest nas sześć a jak Lucha powiesi Gagę to pięć! ♥♥♥
UsuńGagusia... odezwij siem czy żyjesz bo siem doliczyć nie możemy :))))
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńna raka choruje cala rodzina, podobnie na depresję.
OdpowiedzUsuńwiem bo żyłam w takiej rodzinie.
wydaje mi się, że w takich rodzinach bohaterem się bywa. i bywają nimi wszyscy, każdy po kolei, czasem na zmianę.
bo każdy stara się żyć najlepiej jak się potrafi, co nie znaczy, że zawsze wychodzi, czasem nie wychodzi ale co tam. to nie ważne. najważniejsze by być ze sobą, w tym co jest, prawda?
ech, samo zycie pisze najciekawsze scenariusze :> życie jest naprawdę piękne, albo BYWA piękne
każdy jest bohaterem, a jednocześnie nikt go nie zgrywa, prawda?
Usuńkażda rodzina chyba ma swój schemat... moja na przykład zjednoczyła się na powrót po zachorowaniu mamy, po osiągnięciu przez nas dorosłości tak się jakoś rozłaziła w szwach i to tak straszna walka z obcym nas zebrała i zbliżyła do siebie... tak było akurat u nas i to była trudna, ale - choć trąci to banałem - owocna walka, która niestety będzie jeszcze trwać i trwać....
UsuńaLusia ja tez, paradoksalnie, czas choroby mojej mamy bardzo dobrze wspominam, nigdy nie bylysmy sobie tak bliskie, wrecz przeciwnie! To byl dla nas dobry czas, choc czasem mysle, ze mogloby byc jeszcze lepiej, ze sie nie staralam wystarczajaco
Usuńchoroba daje dystans do wielu spraw, przewartościowuje.
Usuńfakt, choroba bardzo zbliża. ale ja czuję się czasami taka bezsilna, gdy nie mogę pomóc. bo samo bycie blisko wydaje mi się za mało.
i właśnie dlatego twierdzę, ze rodzina ma gorzej! z bezsilności
UsuńMyślę, że Mar ma rację.
UsuńMało o tym wiem, ale mam za sobą doświadczenie zaostrzenia nerwicy lękowej około dziesięciu lat temu. Ja mam wrażenie, że nie sprostałam sytuacji, że gdybym się jeszcze bardziej postarała, że zawiodłam, że wszystkim przez ten czas było bardzo źle. Oni też tej pory to pamiętają, mężowi zdarza wypominać mi tamtą chorobę. Oni wtedy bali się o mnie i stracili poczucie bezpieczeństwa, bo ich dzielna mama nagle na trzy tygodnie stała się przerażonym człowieczkiem . Nie spisaliśmy się - ani ja, ani on.
ostre, tez uwazam, ze rodzina ma gorzej
Usuńsiostro
ale Ostre, właśnie dlatego uważam, że moj tata (chory) był bohaterem, bo UCZYŁ NAS jak mu pomagać, POZWALAŁ sobie pomagać, nie czułam się tak bezsilna, rozumiesz?
Usuńoprócz swojej choroby, dbał o nas. to było niesamowite.
nie dało się ograniczyć bezsilności, ale CZUŁAM że mój tato na mnie polega, że mi ufa i że moge mu pomóc. to było cudowne, bardzo budujące doświadczenie, móc troszczyć się o swojego chorego rodzica.
nie każdy chory na to pozwala, i nie każdy kto chce pomóc ma to szczęście by móc pomóc, bo czasem się nie da (bezsilność).
piekne
Usuńale czasem trudno zachowac rownowage, nie zameczyc np swojej rodziny soba i swoim cierpieniem
Tak, Rybuś. Można zamęczyć rodzinę sobą.
Usuńdzięki, rybcia, za tę uwagę, bo ja też mam wrażenie, że mogłabym się starać bardziej... ale na szczęście wciąż mam czas, żeby to nadrabiać, oby jak najdłużej... choć moje własne pechowe przypadłości pozwalają mi się usprawiedliwiać, kiedy mi się nie chce, albo braknie mi cierpliwości, pozwalają mi się tłumaczyć przed samą sobą sowimi dolegliwościami... o ironio - właśnie to również pozwoliło mi lepiej wczuć się w mamy sytuację - wcześniej nie przyszłoby mi do głowy np. jak bardzo można się wykończyć i doprowadzić wręcz do łez przy banalnym ubieraniu...ale tak rzeczywiście jest, że nigdy wcześniej nie byłyśmy sobie tak bliskie....chwilo trwaj....
UsuńBardzo trafna notatka. My chorujemy co nie jest zbyt fajne, ale przynajmniej wiemy co czujemy, a nasi bliscy cały czas się martwią. To oni muszą ogarnąć rzeczywistość gdy my jedziemy na "lecznicze wakacje". Dużo by można pisać... To faktycznie bohaterzy drugiego planu i chwała im za to.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.