Moja wojna z rakiem. I nie tylko.. Pewnego dnia usłyszałam to zdanie: niestety ma Pani raka. Wówczas naiwnie zapytałam czy złośliwy.. Teraz już wiem, że rak jest złośliwy tak jak i ja. Kto wygra?
ja zachorowałam, gdy miałam sześć lat. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co przeżywali moi rodzice, a teraz, gdy ludzie pytają mnie, czy chciałabym kiedyś mieć rodzinę, odpowiadam zdecydowanie: nigdy w życiu! Nie mogłabym patrzeć, jak moje dzieci zmagają się z takim bólem i bezradnością, jaką ja musiałam przeżywać. Dodam, że moja choroba jest dziedziczna i to w najgorszym typie: czyli mogą to mieć zarówno moje dzieci, jak i dzieci mojego zdrowego rodzeństwa, bez względu na płeć ;/ Maryśka
Też dziękuję za zdrowe dziecko ... dobrze, ze na mnie trafiło to co natrafiło, dzięki temu dziecko ma zawsze obiad na czas :-), a ja sobie zawsze jakoś poradzę, może czasami byle jak, ale dam radę ... pozdrawiam gorąco
Czuję się po drugiej stronie. Mam dość. Pisałam kiedyś już u Ciebie Ostre... teściowa - mastektomia, ojciec - nadpłytkowość samoistna, siostra - chłoniak Hodgkina. Moi dziadkowie już nie żyją. W pierwszej połowie sierpnia dowiedziałam się, że moja chrzestna musi mieć usunięte obie piersi - oczywiście rak. W drugiej połowie, że moja kochana mama ma czerniaka naczyniówki oka. Jak ja mam kurczę dalej funkcjonować? Gdzie jest mój poziom strachu o bliskich? Bo mam wrażenie, że balansuję na granicy ogromnej niemocy. Ja nie mogę walczyć za nich, mogę się tylko debilnie gapić i nie płakać.
choroba dziecka - coś najgorszego, co może się wydarzyć.
OdpowiedzUsuńno to witamy w klubie
OdpowiedzUsuńswoja chorobe uniose
dziecka swego, Boze, nie kaz mi sie sprawdzac!
podpisuję się
OdpowiedzUsuńi ja się podpisuję
OdpowiedzUsuńnawet po diagnozie czułam znacznie większy lęk o zdrowych bliskich niż o siebie
dokładnie- urządzałam im maratony po lekarzach umawiając ich na kolejne wizyty.
Usuńja zachorowałam, gdy miałam sześć lat. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co przeżywali moi rodzice, a teraz, gdy ludzie pytają mnie, czy chciałabym kiedyś mieć rodzinę, odpowiadam zdecydowanie: nigdy w życiu! Nie mogłabym patrzeć, jak moje dzieci zmagają się z takim bólem i bezradnością, jaką ja musiałam przeżywać. Dodam, że moja choroba jest dziedziczna i to w najgorszym typie: czyli mogą to mieć zarówno moje dzieci, jak i dzieci mojego zdrowego rodzeństwa, bez względu na płeć ;/
OdpowiedzUsuńMaryśka
Maryska
Usuńswiadoma decyzja o nie posiadaniu rodziny w Twoim przypadku teoretycznie wydaje sie oczywista
ale stoi za tym ogrom cierpienia
sciskam
♥♥♥
można adoptować dzieci, ale rozumiem Twój strach
Usuńbyłam w takim miejscu
OdpowiedzUsuńi Bogu dziękowałam, że moje dziecko tylko rzyga wszystkim ponad miesiąc bez diagnozy...
ja nawet nie mam siły tego obejrzeć
OdpowiedzUsuńkażdego dnia dziękuję za zdrowie moich dzieci
stawia do pionu
OdpowiedzUsuńnie wyobrażam sobie nawet, wystarczyła mi diagnoza o porażeniu mózgowym u Eweli, a mukowiscydoza u Olafa.
OdpowiedzUsuńNa szczescie zła diagnoza złej lekarki.
My, rodzice chorujących dzieci, byliśmy w piekle.
OdpowiedzUsuńJa jestem tam nadal - moje dziecko zmarło...
nie jestem w stanie sobie nawet tego wyobrazić. Moje dziecko było na moich oczach reanimowane.. żyje! Ale te chwile tkwią nadal w pamięci
UsuńMożna nie przestać o tym myśleć...
OdpowiedzUsuńnie obejrzałam tego... nie dam rady :(
OdpowiedzUsuńOstra!
OdpowiedzUsuńKupilam sobie czerwone szpilki!!
no w końcu jesteś prawdziwą siostrą!
UsuńTeż dziękuję za zdrowe dziecko ... dobrze, ze na mnie trafiło to co natrafiło, dzięki temu dziecko ma zawsze obiad na czas :-), a ja sobie zawsze jakoś poradzę, może czasami byle jak, ale dam radę ... pozdrawiam gorąco
OdpowiedzUsuńCzuję się po drugiej stronie. Mam dość. Pisałam kiedyś już u Ciebie Ostre... teściowa - mastektomia, ojciec - nadpłytkowość samoistna, siostra - chłoniak Hodgkina. Moi dziadkowie już nie żyją. W pierwszej połowie sierpnia dowiedziałam się, że moja chrzestna musi mieć usunięte obie piersi - oczywiście rak. W drugiej połowie, że moja kochana mama ma czerniaka naczyniówki oka. Jak ja mam kurczę dalej funkcjonować? Gdzie jest mój poziom strachu o bliskich? Bo mam wrażenie, że balansuję na granicy ogromnej niemocy. Ja nie mogę walczyć za nich, mogę się tylko debilnie gapić i nie płakać.
OdpowiedzUsuń